Święty Jan Paweł II u nas w górach
Tak bardzo lubił być wśród ludzi, tak lubił podróżowanie i wędrowanie – a jednak szukał też samotności! Wiemy (choć przecież nie wszystko) o jego samotnym przebywaniu na modlitwie. Czy to w kaplicy na Franciszkańskiej w Krakowie, czy w innych miejscach, gdy umiejętnie znajdował czas na samotną modlitwę, nawet w czasie uroczystych pielgrzymkowych podróży po świecie. Ale mało kto wie o tych wyjątkowych „dniach skupienia”, jakie Kardynał Wojtyła zorganizował dla siebie latem 1976 roku u nas w Gorcach!
Nikt – oczywiście - nie był świadkiem tego niezwykłego wydarzenia. Nikt nie zwrócił (wtedy) uwagi na samotnego turystę, który jakimś sposobem otrzymał pozwolenie i klucz do prymitywnego małego budynku - schronu dla robotników leśnych w dolinie Kamienicy w Lubomierzu. Według zamiaru miał tam przebywać ponad tydzień czasu. Miał ze sobą co trzeba, przywieźli go samochodem. Wtedy jeszcze nie było GPN, bo Park powstał 5 lat później, więc można było wjeżdżać pojazdami daleko w głąb doliny. Nawet do dziś pozostała asfaltowa droga. W tym schronie było parę prostych „mebli”: jakieś ławy, na ścianie wieszaki, stół i żelazny piecyk. Przed budynkiem był duży plac drzewny, a z tyłu – prawie za ścianą - płynęła szerokim skalistym korytem wartka i czysta Kamienica, mająca swe źródła daleko stąd – aż na Turbaczu. Górskie silne wiatry tutaj nie dochodziły, czasem tylko gdzieś z góry szum wysokich drzew dopełniał odwiecznego koncertu tej gorczańskiej dzikiej doliny. Niezwykły nasz Turysta i Letnik miał już za sobą przynajmniej ćwierć wieku intensywnej turystyki górskiej i także nizinnej (zwłaszcza kajakowych spływów) – i co też ważne – wiele narciarskich przejść i zimowych pobytów w górach Jak wiemy – najczęściej dokonywał tych wypraw z dorosłą młodzieżą, a dla niepoznaki nazywany był przez nich Wujkiem. Właśnie tu w Lubomierzu, na Przysłopie u gospodarzy (rodzina Nachmanów), był już dużo wcześniej z grupą młodych ludzi zimą 1953 r. a potem jeszcze w 1957 r. Zapewne wtedy zauważył, że to teren bardzo odludny a niesłychanie uroczy. Do końca lat 60. prowadząca tędy szosa (z Lubnia przez Mszanę i Szczawę do Zabrzeży w dolinie Dunajca) była na tym górskim odcinku tylko drogą żwirową. Wysokie okoliczne góry to „tysięczniki” – od Jasienia, przez Gorc i niedaleki Kudłoń, aż po najwyższy Turbacz, mający 1310 m n.p.m. Chodzili po nich „prawdziwi turyści’, smakujący piękno lasów i rozległych polan, a przede wszystkim te rozlegle widoki – aż hen po Tatry i Babią Górę oraz Jaworzynę Krynicką na wschodzie. Jakże często można było spotkać miejscowych ludzi przy pracy – w polu, na łąkach czy w lesie. Żwawo uwijali się w różnych gospodarskich zajęciach również i wokół swoich zagród. Tam też z reguły można było znaleźć nocleg w czasie wędrówki - a nawet na jakiś krótki pobyt. Przybywali więc tu ludzie tęskniący do spokoju i odmiennego, prostego życia.
Nasz dostojny Turysta z Krakowa wybrał właśnie to miejsce, chociaż bez trudu miałby wiele innych, wygodniejszych i bardziej dostępnych!… Miał jednak inne plany. Teraz jego pobyt miał być samotny i w ciszy – przygotowywał się bowiem, jak teraz wiemy, do wyjazdu do USA i do udziału tam w Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii. I teraz też dopiero okazuje się, jak ważne były tam Jego wypowiedzi, zwłaszcza ta dla Polonii, w której proroczo przewidział ciężkie zmagania i decydującą walkę, jaką Kościół musi stoczyć w obronie swej wierności Ewangelii! Tę przejmującą wypowiedź warto przeczytać – i zapamiętać!
Wróćmy jednak do spokojnej doliny Kamienicy. W tej samotni Kardynał Wojtyła miał zapewne dobrze rozplanowany każdy dzień: odprawiał Mszę św., modlił się, czytał, robił notatki, przechadzał się doliną, posiadywał nad rzeką, palił w piecyku i przygotowywał sobie posiłki. Może i czasem chodził do małego sklepu („kiosk spożywczy”) na przełęczy Przysłop, niecałe 2 km. Opowiadali potem drwale, że zauważyli małe ulepszenie przed wejściem do swego schronu: ułożone płaskie kamienie. Pozostały do dziś! Ten Boży Samotnik musiał jednak skrócić swój pobyt, gdyż niespodziewanie miał gościa z Rzymu – przyjaciela ks. prałata Andrzeja M. Deskura. Nie było wtedy łatwej łączności, a jeśli nawet - to trzeba było unikać kontaktów telefonicznych (czy listów), bo wszystko było kontrolowane. W Kurii Krakowskiej były nawet potajemnie zamontowane podsłuchy, które dopiero wykryto po latach. Gość z Rzymu, nie znalazłszy Księdza Kardynała w Krakowie, odszukał z niemałymi trudnościami (był to czas urlopów!) jego kierowcę - i z nim dotarł do samotnej „kwatery” w dolinie Kamienicy.
Ten barwny górski epizod z życia obecnie Naszego Świętego byłby może zapomniany, gdyby nie Jego wezwanie: „Pilnujcie mi tych szlaków!” Wspominający te liczne piękne wędrówki usłyszeli je w Rzymie – i wzięli je sobie do serca. Dołączyli potem do nich liczni i chętni, a pełni pomysłów i zapału odtworzyli ścieżki i drogi tego wędrowania sprzed lat. Zostało to udokumentowane w rozlicznych wspomnieniach i zapisane, a w terenie - oznakowane. Mamy więc dzisiaj piękną sieć szlaków papieskich po całej Polsce! A mały domek w dolinie Kamienicy zyskał jakże piękną nazwę: PAPIEŻÓWKA
Dużo bliżej, u nas w Kasince Małej, mamy taki papieski szlak wiodący z Rabki (piękny początek w Parku Zdrojowym) przez Luboń Wielki, Glisne i Szczebel na Lubogoszcz. Tu w dawnej bazie YMCA nocował ks. Karol Wojtyła z 21 na 22 czerwca 1953 roku idąc z mała grupą młodzieży dalej potem do Kasiny, na Śnieżnicę i Ćwilin. Stamtąd udali się na pociąg do Kasiny i odjechali do Chabówki a potem do Suchej. Ks. Wojtyła musiał wrócić do Krakowa, a reszta poszła w kierunku Babiej Góry i Pilska.
Przede wszystkim zaś w samym kościele parafialnym mamy relikwie św. Jana Pawła II, podarowane w 2011 r. przez Kardynała Stanisława Dziwisza. Są one umieszczone od listopada 2019 r. pod piękną figurą Świętego na filarze w środku naszej świątyni.
Czy to w terenie, czy w świątyni, czy też we własnym domu, gdzie mamy dużo obrazków i pamiątek z pielgrzymek (do) Ojca św. Jana Pawła Wielkiego, powinniśmy się modlić do Niego! Niechaj Dobry Bóg wysłucha naszych próśb!
Opracował ks. Jan Zając